Tak Monika Richardson pożegna stary rok
nie spędzi go samotnie
Monika Richardson po raz kolejny udowadnia, że nie ulega presji celebryckiego blichtru. Gdy inne gwiazdy planują huczne bale, kreacje za tysiące złotych i zabawę do rana, ona wybiera... ciszę, spokój i wierną towarzyszkę - swoją suczkę. Dziennikarka otwarcie przyznaje w wywiadzie dla Super Expressu, że Sylwester od zawsze był jej nie po drodze.
- Sylwestra nie znoszę. To święto nie ma dla mnie żadnego znaczenia
- mówi bez ogródek. Przez lata ostatnią noc w roku najczęściej spędzała w pracy, dlatego nie wyrobiła w sobie potrzeby celebrowania jej w tradycyjny sposób. W tym roku plan ma zaskakująco prosty: zero imprez, zero tłumów, zero hałasu.
Zamiast parkietu - domowa kanapa. Zamiast konfetti - szybkie pakowanie walizki. O północy zamierza wypić symboliczny kieliszek prosecco... w towarzystwie swojej suczki.
- Ona tylko będzie patrzeć, jak życzę jej wszystkiego najlepszego
- żartuje.
Powód tej skromności jest bardzo konkretny: 1 stycznia o siódmej rano Richardson rusza na narty. Dlatego po północy idzie grzecznie spać - spakowana, gotowa i nastawiona na aktywny początek roku.
Równie spokojnie podchodzi do postanowień noworocznych. Nie wierzy w presję "nowej ja" od 1 stycznia. Inspiruje się słowami hinduskiego jogina, który mówił, że stres to opór wobec rzeczywistości.
- Nie chcę się zmuszać do rewolucji. Wolę ewolucję
- tłumaczy.
Jej Sylwester nie ma błysku fleszy, ale ma coś, czego brakuje wielu: spokój, dystans i autentyczność. I może właśnie to jest jej najlepszy toast na Nowy Rok.
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl
Monika Richardson
KAPIF.pl

