Halina Mlynkova od lat czaruje głosem i sceniczną charyzmą, ale za kulisami jej życie nie zawsze przypominało bajkę. W szczerej rozmowie ze „Światem Gwiazd” artystka opowiedziała o dramatycznych doświadczeniach – toksycznym związku, przemocy fizycznej, pogróżkach i zdradach. Jej słowa wywołały ogromne poruszenie.

Mlynkova zdobyła serca Polaków już w latach 90., gdy zasiliła skład zespołu Brathanki i nagrała nieśmiertelne hity „Czerwone korale” czy „Gdzie ten, który powie mi”. Potem rozpoczęła solową karierę i odnosiła kolejne sukcesy, ale prywatnie przechodziła prawdziwe piekło.

– Toksyczny związek powoduje, że wpadasz w niego coraz bardziej. Wiarę w siebie tracisz z każdą kolejną „psychiczną petardą”. A na koniec słyszysz: „Beze mnie jesteś nikim”

– wyznała.

Długo nie potrafiła mówić głośno o cierpieniu. Z czasem otworzyła się przed przyjaciółkami, które zaczęły ją wspierać. Najtrudniejsze było jednak przyznanie, że doświadczyła także przemocy fizycznej.

– Byłam ofiarą, choć nie takiej, która wymagałaby obdukcji. Ale takie sygnały zawsze trzeba traktować poważnie

– mówiła bez ogródek.

Mlynkova była dwukrotnie zamężna – z aktorem Łukaszem Nowickim (mają syna Piotra) oraz z czeskim producentem Leszkiem Wronką. To właśnie o tym drugim związku artystka mówi dziś coraz więcej. Zdradziła, że w Pradze nie żyła w żadnej „złotej klatce”, a na początku małżeństwa otrzymywała pogróżki.

– Usłyszałam, że jeśli powiem coś na temat Pragi, zawsze będzie zemsta

– ujawniła.

Najboleśniejsze były jednak zdrady.

– Dowiadujesz się, że tam było mnóstwo kobiet i łapiesz się za głowę. Czułam, że coś jest nie tak i miałam rację

– wyznała.

Dziś Halina znalazła szczęście u boku Marcina Kindli. Para wychowuje wspólnego syna Leo i tworzy rodzinę, która daje jej siłę. Artystka podkreśla, że choć przeszłości nie wymaże, to właśnie dzięki niej stała się silniejsza i dziś potrafi zawalczyć o siebie.