3 września Maja Ostaszewska świętuje swoje 53. urodziny. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych polskich aktorek filmowych i teatralnych. Jej droga do kariery była niemal oczywista - talent odziedziczyła po rodzinie artystów. Babcia była aktorką, dziadek rzeźbiarzem i scenografem, ojciec - muzykiem i założycielem grupy Osjan, brat komponuje, a siostry zajmują się sztuką plastyczną. Sama decyzję o zostaniu aktorką podjęła już w wieku sześciu lat.

Debiutowała na wielkim ekranie mając 21 lat - i to u samego Stevena Spielberga w legendarnym filmie Lista Schindlera (1993). Choć rola była niewielka, otworzyła jej drzwi do świata kina. Wkrótce potem ukończyła krakowską PWST i zachwyciła w dyplomowym Płatonowie przygotowanym przez Krystiana Lupę. Od tamtej pory regularnie współpracowała z największymi mistrzami teatru: Jerzym Jarockim, Krzysztofem Warlikowskim czy Jerzym Grzegorzewskim.

Ostaszewska odnosiła także sukcesy w kinie. Dwukrotnie nagrodzona w Gdyni, laureatka Paszportu "Polityki", grała m.in. w Katyniu, W imię..., Body/Ciało, Jacku Strongu, Broad Peak czy serii Pitbull. Dziś trudno znaleźć w Polsce bardziej rozchwytywaną aktorkę.

Mimo ogromnych osiągnięć, sama przez lata zmagała się z lękiem przed starzeniem.

- Jeszcze kilka lat temu tak się tego bałam, a teraz czuję, jaki to piękny moment. Wreszcie lubię siebie i słucham siebie

- przyznała szczerze. Nie ukrywa też, że doświadczyła dyskryminacji - straciła rolę, bo uznano ją za "zbyt starą".

Dziś jednak zamiast oglądać się wstecz, cieszy się życiem i docenia dojrzałość.

- W pewnym wieku podchodzi się do wszystkiego z dystansem. I wreszcie nie trzeba spełniać cudzych oczekiwań

- podkreśla. A to chyba najpiękniejszy prezent, jaki można dostać w dniu urodzin.