Grudniowe koncerty Beaty Kozidrak i Bajmu miały być mocnym zakończeniem roku. Zamiast tego - cisza, odwołania i rosnąca frustracja fanów. Występy w Radomiu, Poznaniu, Wrocławiu i Bydgoszczy nagle zniknęły z kalendarza. Organizator, JG Events, wydał lakoniczny komunikat: "przyczyny po stronie organizatora". Zero konkretów, jedynie zapewnienie o zwrotach pieniędzy.

Podobna wiadomość pojawiła się na profilach Bajmu i samej wokalistki, a w komentarzach wybuchła burza pytań. "Dlaczego?", "Co się dzieje?", "To jakiś żart?" - pisali fani. Odpowiedzi jednak nie padły. Ani menedżment, ani Kozidrak nie wyjaśnili nagłego odwołania czterech dużych koncertów.

Olej do ognia dolał fakt, że... dzień wcześniej Kozidrak wrzuciła na Instagram nagranie z próby do koncertu kolęd. Uśmiechnięta, w świetnej formie, zapowiadała "świąteczne niespodzianki". Ani słowa o anulowanych występach. Fanów to rozwścieczyło: "Koncerty odwołane, a próby trwają? Co tu się dzieje?!".

To nie pierwszy raz, gdy gwiazda nagle zmienia plany. W 2024 r. trasa posypała się z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Sama Kozidrak przyznała w "Dzień dobry TVN", że bóle doprowadziły ją aż do szpitala. Reaktywowane koncerty miały być wielkim powrotem - zwłaszcza show w Hali Stulecia. Teraz i ono znalazło się na liście skasowanych.

Mimo to artystka nie zwalnia tempa. Szykuje się do sylwestra w Toruniu, gdzie wystąpi obok Lady Pank, Golec uOrkiestra i Edyty Górniak. Dlatego nagłe grudniowe odwołania budzą jeszcze więcej pytań.

Czy styczniowe koncerty dojdą do skutku? Odpowiedź - wciąż owiana tajemnicą. Jedno jest pewne: fani chcą konkretów, a nie kolejnych niespodzianek.