Jerzy Zelnik to jedna z ikon polskiego kina i teatru. Publiczność pokochała go przede wszystkim za rolę Ramzesa XIII w nominowanym do Oscara "Faraonie". Potem były "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny", "Ziemia Obiecana" czy "Doktor Murek". Choć wizerunek ekranowego amanta towarzyszył mu przez dekady, życie prywatne nie zawsze przypominało filmową idyllę. Sam aktor przyznaje, że jego małżeństwo z Urszulą, które trwało od 1969 roku aż do jej śmierci w 2014, było pełne wzlotów i upadków.

- Zaniedbywałem żonę, zdarzały się zauroczenia, złamałem przysięgę

- wyznał szczerze w "Dobrym Tygodniu".

W najnowszych rozmowach gwiazdor odsłania jeszcze więcej. Zapytany o szansę na nowe uczucie, odpowiada filozoficznie:

- Miłości się nie planuje. To spada na człowieka, albo nie spada. Ja miałem raz nawet 46-letnie zakochanie, ale to nie jest coś, co można sobie wyznaczyć w kalendarzu. Miłość to wielki dar

- przyznaje.

Dziś otwarcie mówi, że w centrum jego świata stoją wnuki i rodzina. Nie szuka relacji w internecie, bo - jak twierdzi - jest "zbyt doświadczony" na takie eksperymenty.

- Najważniejsze to kochać życie i ludzi, nawet jeśli nie zawsze odwzajemniają

- podkreśla.

Jego droga nie była wolna od zakrętów. Romans z Barbarą Brylską na planie "Faraona", plotki o relacji z Anną Dymną, a wreszcie teczki SB z lat 60., które wypłynęły po latach - wszystko to uczyniło go postacią kontrowersyjną. Zelnik ostatecznie przeprosił za przeszłość i odsunął się od polityki, choć wciąż zdarza mu się komentować głośne wydarzenia.

14 września aktor obchodzi 80. urodziny. Zamiast zwalniać tempo, wraca na plan i występuje m.in. w serialu "Sprawiedliwi. Trójmiasto".

- Mam nadzieję, że umrę, pracując

- przyznał w jednym z wywiadów. Chociaż wiele przeżył, nadal potrafi zarażać energią, której mogliby mu pozazdrościć znacznie młodsi koledzy po fachu.