Katarzyna Niezgoda wraz z mężem, Pawłem Markiewiczem, zdecydowała się na udział w ekstremalnym show "Afryka Express". Już pierwszy odcinek pokazał, że rywalizacja w Afryce nie ma nic wspólnego z wakacyjnym wyjazdem. Zamiast luksusów - plecaki ważące 32 kilogramy, baniaki z wodą i autostop w nieznane.

- Kasia miała wręcz siniaki od tego plecaka. Ja zresztą też. To była taka fitnessowa sytuacja, tylko że zamiast hantli dźwigaliśmy cały dobytek. Adrenalina sprawiała, że czasami przez cały dzień zapominaliśmy jeść

- przyznał mąż celebrytki w rozmowie z Newserią.

Niezgoda, znana wcześniej z medialnego związku z Tomaszem Kammelem, nie kryła, że spakowała się na każdą ewentualność. Afrykę nazwała "nieprzewidywalną i zagadkową", więc do bagażu trafiło praktycznie wszystko, co mogło się przydać.

- Zabrakło może tylko kilku par skarpetek. Po jednym dniu nadawały się już do wyrzucenia

- żartowała.

Jednak największym wyzwaniem były nie kilometry marszu, a warunki, w jakich musieli funkcjonować. Zamiast hotelowych łazienek - wiaderko z wodą, które w najlepszym wypadku było czyste. Każdy wieczór oznaczał walkę o odrobinę komfortu i minimalną higienę.

- Bagaże były naszym przekleństwem, ale też dawały poczucie bezpieczeństwa

- przyznała Niezgoda.

Podczas programu nieocenione okazały się pianki do mycia i mokre chusteczki - drobiazgi, które w tamtych realiach urastały do rangi luksusu. Czy trudne doświadczenia okażą się dla pary testem charakteru, czy może początkiem nowej przygody w telewizji? Odpowiedź przyniosą nowe odcinki programu.