Tomasz Kot zdradza rodzinne sekrety
świąteczny rygor i domowe legendy
Tomasz Kot wrócił wspomnieniami do świąt z rodzinnego domu i... nie krył rozbawienia. Jak się okazuje, Boże Narodzenie w jego dzieciństwie nie miało wiele wspólnego z sielanką znaną z reklam. Była za to pełna mobilizacja, nerwy i legendarne już sprzątanie, które urastało do rangi świętości.
Aktor dorastał w dużej rodzinie - ma dwie siostry i brata. Wszyscy mieli swoje zadania, ale jedno było absolutnie niepodważalne: dom musiał lśnić.
- Zanim nastąpi ten dzień wigilijny, to trzeba wszystko bardzo, bardzo posprzątać. Jak się nie posprząta, to jest bardzo, bardzo źle
- wspomina dziś z uśmiechem.
Dla młodego Tomasza nie była to tylko zwykła lista obowiązków. To była świąteczna misja, od której zależała "atmosfera" całych Świąt. Kurz na półce? Dramat. Smuga na szybie? Katastrofa. Rodzinna Wigilia zaczynała się dopiero wtedy, gdy każdy kąt był dopieszczony.
Dziś aktor podchodzi do tamtych czasów z ogromnym dystansem. Co więcej - razem z rodzeństwem zamienił dawną presję w rodzinny żart. Tuż przed świętami wysyłają sobie memy, na których pojawia się twarz Jezusa i napis:
"W tym roku również sprawdzę, czy umyłaś okna".
Ten niewinny żart stał się ich nową, nieoficjalną tradycją.
Choć od tamtych świąt minęły lata, Kot przyznaje, że coś z tej przedwigilijnej gorączki zostało z nim do dziś. Różnica jest jedna - teraz zamiast stresu jest śmiech, a zamiast nerwowych porządków... wspólne wygłupy w rodzinnym czacie.
I właśnie w tym - jak mówi aktor - kryje się prawdziwa magia świąt: w pamięci, żartach i tym, że z biegiem lat nawet największe domowe "dramy" zamieniają się w historie, które chce się opowiadać przy stole.
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot
KAPIF.pl
Tomasz Kot z synem
KAPIF.pl
Tomasz Kot z żoną
KAPIF.pl

