Edyta Wojtczak to prawdziwa ikona Telewizji Polskiej - głos i twarz, które przez dekady towarzyszyły milionom Polaków. Widzowie pokochali ją za elegancję, spokój i profesjonalizm. Dziś, niemal 90-letnia spikerka, żyje z dala od kamer i świateł reflektorów. Niedawno przeszła operację i opowiedziała, jak się czuje.

Kariera Edyty Wojtczak rozpoczęła się w 1959 roku dzięki Irenie Dziedzic, która wypatrzyła ją podczas konkursu "Piękne dziewczyny na ekrany" organizowanego przez "Przekrój". Od tamtej pory Wojtczak stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci telewizji PRL. Przez lata zapowiadała programy na obu antenach TVP, a w latach 80. na stałe związała się z TVP1. Widzowie mówili o niej z czułością "nasza Edytka". Razem z Janem Suzinem tworzyła duet, który przez lata prowadził niezapomniane wieczory sylwestrowe.

Po 30 latach pracy w telewizji nagle zniknęła z anteny. Jak mówiła, jej odejście miało związek z występem w reklamie proszku do prania - czego ówczesne władze TVP jej nie wybaczyły. Dziś, mimo sławy i legendy, mieszka skromnie, utrzymując się z niewielkiej emerytury, którą kilka lat temu oceniła na dwa tysiące złotych. Nie doczekała się dzieci, a jej mąż, Jan Szymański, wyjechał do USA i tam zmarł - o jego śmierci dowiedziała się dopiero po latach.

Ostatnio przeszła operację kolana, po której wciąż dochodzi do siebie.

- Miałam operowane kolano. Lekarz powiedział, że muszę się dużo ruszać, a to jest dla mnie horror

- wyznała w rozmowie z "Faktem".

Choć zmaga się z bólem i samotnością, wciąż zachowuje klasę, pogodę ducha i wdzięk, który przez lata uczynił ją jedną z najbardziej ukochanych twarzy polskiej telewizji.