To nowy, ekscytujący etap w karierze Macieja Zakościelnego. Polski gwiazdor wystąpił w zagranicznej produkcji "Prendiamoci una Pausa" ("Zróbmy sobie przerwę") w reżyserii Christiana Marazziti. Film trafi do kin w Walentynki 2026 roku, a dla Zakościelnego to spełnienie marzenia o międzynarodowej roli.

Jak aktor trafił na włoski plan filmowy? Okazuje się, że szczęśliwy zbieg okoliczności odegrał tu ogromną rolę.

- Będąc na plaży z dziećmi, dowiedziałem się, że mam nagrać próbkę. Powiedziałem, że nie dam rady, bo mam wakacje. Po dwóch dniach agent zadzwonił i powiedział, że już nie muszę - bo mnie wybrali. Wysłali moje demo i to wystarczyło

- wspomina aktor w "Dzień Dobry TVN".

Zakościelny gra Polaka, który od 20 lat mieszka we Włoszech. Dialogi musiał opanować po włosku - i to z odpowiednim akcentem.

- Fabio Volo, z którym gram najwięcej, powiedział, że lubi mój włoski. Coach poradziła mi, żebym niektóre zdania mówił bardziej "po polsku", żeby było naturalniej

- zdradza.

Aktor szybko złapał rytm języka, choć przyznaje, że gramatyka była dla niego twardym orzechem do zgryzienia.

- Uczyłem się pełnymi zdaniami, na pamięć, żeby brzmieć wiarygodnie. Inaczej byłoby dużo trudniej

- dodaje.

Film opowiada o trzech parach w różnym wieku, które decydują się "zrobić sobie przerwę" w związku. Losy bohaterów rozgrywają się w różnych dekadach - od 2005 do 2025 roku. Z tego powodu Zakościelny musiał przejść specjalną charakteryzację i został postarzony o 20 lat.

- Graliśmy czterdziestolatków, a potem sześćdziesięciolatków. To było ciekawe doświadczenie - spojrzeć na siebie w przyszłości

- śmieje się aktor.

Dla Zakościelnego udział w międzynarodowej produkcji to nie tylko zawodowe wyzwanie, ale też dowód, że polscy aktorzy coraz śmielej podbijają światowe ekrany. "Prendiamoci una Pausa" ma szansę otworzyć przed nim zupełnie nowe drzwi w europejskim kinie.