Ewa Krasnodębska świętuje dziś swoje setne urodziny. Najstarsza aktywna aktorka w Polsce urodziła się 9 lipca 1925 roku w Warszawie, w rodzinie artystów i legionisty Piłsudskiego. Przeżyła porażenie piorunem, zatrucie belladonną, śmierć kliniczną i mnóstwo scenicznych przygód – a mimo to nie traci pogody ducha.

„Nie rozpamiętuję przeszłości. Zachowuję to, co dobre”

– mówi.

Dzieciństwo spędziła w Marcelinie, Hrubieszowie i Mławie, a młodość przerwała wojna. Jako nastolatka pracowała przymusowo dla Niemców. Po wojnie nie mogła się zdecydować, kim chce być – pisała, rysowała, marzyła o astronomii. Z pomocą przyszedł ojciec, zakochany w teatrze – to dzięki niemu Ewa trafiła na aktorskie egzaminy w Łodzi i została przyjęta.

Choć debiutowała w filmie, sercem zawsze była z teatrem. W trakcie kariery nie raz musiała mierzyć się z dramatami – m.in. straciła głos na scenie i została oskarżona o sabotaż. Życie prywatne też pełne było zwrotów – miała narzeczonego z Argentyny, ale wyszła za Jana Zakrzewskiego, tłumacza i dziennikarza. Ich wspólne życie to podróże, miłość do psów i francuskiego kina.

W Paryżu przeprowadzała wywiady z legendami światowego kina: Gregorym Peckiem, Ingrid Bergman czy Giny Lollobrigidą. Z Nowego Jorku przywoziła wspomnienia, z Nepalu – owczarka tybetańskiego. Dziś, mimo setki na karku, wciąż inspiruje. Jak mówi:

„Trzeba żyć. Po prostu”.