Ryszard Rynkowski w opałach
grożą mu 3 lata więzienia, a on… koncertuje!


Sprawa Ryszarda Rynkowskiego wciąż budzi ogromne emocje. Wokalista nie przyznaje się do winy, jakoby prowadził samochód pod wpływem alkoholu i spowodował stłuczkę. Twierdzi, że pił dopiero po zdarzeniu. Teraz wszystko zależy od opinii biegłych i decyzji prokuratury - informuje Super Express.
Do kolizji doszło 14 czerwca w miejscowości Żmijewko pod Brodnicą. Podczas wyprzedzania Rynkowski uderzył w bok nadjeżdżającego opla, zmuszając kierowcę do gwałtownego zjazdu na pobocze. Artysta odjechał, a policja zatrzymała go w domu. Badanie alkomatem wykazało aż 1,6 promila alkoholu.
Mimo to gwiazdor utrzymuje swoją wersję:
- Mój klient pił alkohol przed badaniem alkomatem i dzień wcześniej, ale nie w trakcie prowadzenia auta
- mówi jego obrońca, mecenas Adam Kozioziembski.
Aby rozstrzygnąć sprawę, śledczy zlecili opinię retrospektywną, która pozwoli ustalić, czy Rynkowski był pijany w chwili kolizji. Dokument już trafił na biurko brodnickiego prokuratora. Decyzja, czy obala linię obrony muzyka, ma zapaść w poniedziałek 1 września.
Jeśli sąd uzna, że wokalista prowadził po alkoholu, grozi mu wysoka grzywna, zakaz prowadzenia pojazdów, a nawet do 3 lat więzienia. W łagodniejszym wariancie - jedynie kara finansowa i krótszy zakaz.
Co ciekawe, mimo poważnych zarzutów, autor przebojów "Wypijmy za błędy" i "Szczęśliwej drogi już czas" nie odwołał koncertów. W październiku, listopadzie i grudniu planuje kolejne występy w całej Polsce.

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl

Ryszard Rynkowski
KAPiF.pl