Edward Linde-Lubaszenko szokuje
„Nic nie zostawię, wolę sam to przehulać”


Edward Linde-Lubaszenko nie zamierza odchodzić po cichu. Legendarny aktor, znany z takich filmów jak Psy, Sztos czy Poranek kojota, kończy karierę i zapowiada, że teraz będzie żył na całego. 23 sierpnia skończył 86 lat, a na 21 września zaplanowano jego uroczyste pożegnanie ze sceną. W Teatrze Narodowym w Warszawie po raz ostatni wcieli się w rolę Stańczyka w Weselu Wyspiańskiego.
W ostatnich wywiadach aktor nie owija w bawełnę - majątku swoim dzieciom czy byłym żonom nie zostawi.
- Gdy poczuję, że nadchodzi ten czas, pozamykam różne bankiety. Po co inni mają hulac po moim? Sam to przehulać mogę i to za swoje
- powiedział w rozmowie z "Rewią". Dodał, że chce odejść z "czystą kartą": żadnych długów, żadnych zobowiązań.
- Wiem, że pójdę do nieba, więc muszę być czysty. Nic po sobie nie zostawię
- stwierdził stanowczo.
Linde-Lubaszenko ma na koncie cztery małżeństwa i dwoje dzieci - Olafa oraz Beatę. O pozostałych żonach niewiele wiadomo, ale sam aktor chętnie żartuje, że w życiu miał też "1500 romansów". Co ciekawe, nie wyklucza kolejnego ślubu.
- Jak się ktoś we mnie zakocha, to mogę się zrewanżować. Piąty ślub? Nigdy nie mów hop. Ostateczną decyzję ogłoszę na łożu śmierci
- przyznał z uśmiechem w rozmowie z "Faktem".
Wygląda na to, że 86-latek naprawdę nie zamierza się oszczędzać i chce zejść ze sceny - dosłownie i w przenośni - na własnych zasadach.

Edward Linde Lubaszenko
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko z synem, Olafem
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko z synem, Olafem
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko z wnuczką
KAPiF.pl

Edward Linde Lubaszenko
KAPiF.pl