Katarzyna Zillmann pojawiła się w "Dzień Dobry TVN", by opowiedzieć o sporcie, ale rozmowa szybko zeszła na temat, którego nie dało się uniknąć. Srebrna medalistka olimpijska po raz pierwszy tak otwarcie odniosła się do głośnego rozstania z Julią Walczak i medialnej burzy wokół jej życia prywatnego.

Jeszcze niedawno Zillmann i Walczak uchodziły za jedną z najbardziej rozpoznawalnych par w polskim sporcie. Ich związek stał się publiczny podczas igrzysk w Tokio, gdy wioślarka na antenie pozdrowiła "dziewczynę Julię". Przez kolejne lata pokazywały się razem i nie ukrywały planów na przyszłość. Wszystko zmieniło się po udziale Katarzyny w popularnym programie rozrywkowym. Gdy Julia przestała pojawiać się na widowni, a w sieci zaczęły krążyć zdjęcia Zillmann z taneczną partnerką Janją Lesar, ruszyła lawina spekulacji. W końcu Walczak potwierdziła rozstanie.

W studiu DDTVN padło wprost pytanie: jak to jest kończyć związek na oczach milionów? Zillmann nie ukrywała emocji.

- To nie są planowane rzeczy. To konsekwencje wystawiania prywatności, nie tylko swojej, ale i innych. Zakończenie związku samo w sobie jest trudne, a w takich okolicznościach trzeba wziąć na klatę rzeczy, z których nie jest się dumnym, i iść dalej

- przyznała, zaznaczając, że szczegóły zostawia dla siebie.

Gdy rozmowa zeszła na tabloidowe zainteresowanie jej osobą, w obronie sportsmenki stanął Maciej Dowbor. Podkreślił, że Zillmann jest w mediach przede wszystkim dzięki olimpijskiemu srebru i latom ciężkiej pracy, a nie życiu prywatnemu.

Wioślarka dała jasno do zrozumienia, że mimo burzy wokół jej nazwiska nie zamierza rezygnować ze sportu. Wie, że życie na świeczniku ma swoją cenę.