Marcin Daniec kończy dziś 68 lat i wciąż imponuje energią, formą oraz odwagą. Choć wszyscy znają go przede wszystkim jako jednego z najpopularniejszych satyryków w Polsce, jego życie prywatne obfitowało w chwile, które mogłyby stać się scenariuszem filmu akcji. Dzięki swoim umiejętnościom pływackim wielokrotnie ratował ludzkie życie - i to nie byle kogo, bo własną mamę i ukochaną żonę.

W jednym z wywiadów wspominał dramatyczne chwile nad Wisłokiem, gdy nurt porwał jego mamę.

- Biegłem przez krzaki, skoczyłem do wody. Mamusia dobrze pływała, ale wpadła w panikę. Udało mi się ją wyciągnąć

- mówił. Kilka lat później historia powtórzyła się nad Bałtykiem. Jego przyszła żona Dominika złapała skurcz podczas wspólnego pływania do jachtu. Daniec bez chwili zawahania holował ją do brzegu.

- Byłem dumny. Myślę, że pomyślała wtedy, że skoro uratowałem jej życie, to będzie ze mną już na zawsze

- wyznał w "Super Expressie".

To nie jedyne akcje ratunkowe w jego życiu. Jako ratownik WOPR uratował siedem osób, w tym dwóch chłopców, którzy jednocześnie wpadli do rzeki.

- Teraz są dorośli, mieszkają w Chicago. Kiedy ich widzę, serce bije mi 10 razy mocniej

- zdradził w rozmowie z "Gazetą Krakowską".

Daniec to jednak nie tylko bohater poza sceną, ale i mistrz humoru. Od lat 80. bawi Polaków, wcielając się w kultowe postacie: małego Marcinka, cwaniaczka Waldemara K., gazdę Górala czy Pana Ignacego. Od solowego debiutu w 1994 roku zyskał status jednego z najzabawniejszych artystów w kraju, wielokrotnie nagradzanego m.in. na festiwalu w Opolu.

Dziś Marcin Daniec świętuje urodziny jako człowiek spełniony - zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym. A jego historia pokazuje, że za komediową maską kryje się ktoś, kto potrafi działać odważnie i bez wahania, kiedy stawką jest ludzkie życie.