Mikołaj "Bagi" Bagiński, influencer i przedsiębiorca, przyznaje wprost: udział w "Tańcu z Gwiazdami" mu się nie opłaca. Choć wielu uczestników show marzy o telewizyjnych kontraktach i sławie, Bagi patrzy na sprawę inaczej.

- Na żadnym etapie mi się to tak stricte, kalkulacyjnie, przelewowo nie opłaca

- mówi w rozmowie z Plejadą.

- Ale to dla mnie gigantyczna przygoda i rozwój.

W 17. edycji programu tańczy w parze z Magdaleną Tarnowską. Zdradza, że długo zastanawiał się, czy przyjąć zaproszenie.

- Jako influencer rzadko dostajesz szansę, by stanąć obok takich gwiazd. To dla mnie ogromne wyróżnienie

- podkreśla. Dodaje, że nie chodzi o zasięgi, lecz o wejście do telewizyjnego mainstreamu.

Bagi przyznaje, że "Taniec z Gwiazdami" stał się dla niego nie tylko zawodowym krokiem naprzód, ale też osobistym wyzwaniem.

- To chyba największa przygoda mojego życia. Nie wyobrażam sobie, żeby odpuścić i powiedzieć dzieciom, że odpadłem, bo tak chciałem

- mówi z determinacją.

Niektórzy znajomi sugerowali mu, by zwolnił tempo w kolejnych odcinkach, ale Bagi nie ma takiego zamiaru.

- Lecimy jak najwyżej, ile się da

- zapowiada.

Poza parkietem rozwija swoje projekty: markę Leeves, aplikację Dropsy i wydarzenia DRE$$CODE. Jak ujawnia, jego spółka DRESSCODE CREW w 2024 roku osiągnęła przychód ponad 8,5 mln zł.

Choć finansowo "Taniec z Gwiazdami" nie jest dla niego zyskowny, Bagi nie żałuje decyzji. Dla niego to inwestycja w emocje, doświadczenie i nowe możliwości - coś, czego nie da się przeliczyć na pieniądze.